Paweł Budrewicz Paweł Budrewicz
387
BLOG

Strategia dziada proszalnego

Paweł Budrewicz Paweł Budrewicz Gospodarka Obserwuj notkę 9
W czwartek 31 stycznia Trybunał Konstytucyjny orzekł, że tzw. "janosikowe", czyli dopłata przez bogatsze gminy na rzecz subwencji ogólnej dal gmin biedniejszych, jest zgodne z Konstytucją i nie narusza zasad samorządności.

Wyrok doczekał się licznych komentarzy, ale odnoszę wrażenie, że żaden z nich nie dotyka istoty problemu. A jest co dotykać :)

Aby nie marnować czasu i słów, poniżej w dużym skrócie opis, czym jest tzw. "janosikowe":

Gminy osiągające dochód w wysokości półtorakrotnie przekraczający średni dochód gmin w Polsce ponoszą opłatę, z której towarzysz minister od banknotów wypłaca subwencję gminom, które mają określony w ustawie odpowiednio niski dochód.

Tyle zasada, teraz będą szczegóły. Przede wszystkim gminy nie mają dochodu, a jedynie udział w podatkach. Dwa – praktycznie poziom zamożności gmin, jako że liczony jest w odniesieniu do budżetów rocznych, odnosi się do danych archiwalnych, które niekoniecznie muszą aktualne w chwili poboru opłaty. Trzy – opłata jest bezzwrotna, przymusowa, płatna rządowi i niepowiązana ze świadczeniem wzajemnym. Spełnia zatem cechy podatku i tak trzeba ją nazywać. Subwencja jest bezzwrotna i dawana według uznania (to akurat towarzysze sędziowie z TK zakwestionowali) – wystarczy wystawić łapę. Potocznie na taki datek mówi się "jałmużna".

Zatem jeszcze raz powrócę do zasady, tłumacząc ją jeszcze bardziej na polski:

Rząd nakłada re-podatek na wpływy z podatków w gminach dobrze zarządzanych, żeby według uznania wypłacić z tego jałmużnę gminom źle zarządzanym, pobierając prowizję w postaci kosztów utrzymania tego systemu, płatną na rzecz urzędników podległych towarzyszowi ministrowi od znikania forsy.

To wciąż nie jest istota rzeczy. Zatem zasada "janosikowego" jeszcze raz i jeszcze bardziej po polsku:

Rząd zabiera pieniądze tym obywatelom, którzy pracują i pracują wydajnie, żeby część pieniędzy dać tym obywatelom, którzy nie pracują albo pracują nieefektywnie. Urzędnicy, który wprawiają w ruch tę aparaturę, dostają za to udział w haraczu. To nie jest wynagrodzenie, bo wynagrodzenie należy się za pracę, a nie za wykonywanie niepotrzebnych działań, których sens wynika wyłącznie z ideologii narzuconej ustawą.

Można jeszcze prościej. Ostatnia odsłona "janosikowego", tym razem bezpośrednio nawiązująca do góralszczyzny:

Dajcie, panocku, pieniążki, bo przypierdolę ciupaską, hej!

Właśnie to usankcjonował TK jako zgodne z Konstytucją. W sumie nie wiadomo, kogo tu bardziej winić – zmurszałych sędziów z TK, w większości wychowanych na marksizmie-leninizmie, czy samą Konstytucję realizującą zasady, za które towarzysz Che Guevara oddał życie. Cudze życie, rzecz jasna, bo nie swoje – jak zresztą każdy komunista.

Skutek rozstrzygnięcia Trybunału i samej działania ustawy jest trojaki. Po pierwsze karze się gminy, które potrafią tworzyć warunki do inwestowania, za zaradność. Po drugie w zamian nagradza się gminy, które nie potrafią albo nie chcą tworzyć takich warunków, za bezradność lub lenistwo. W efekcie ustawa przesuwa środek ciężkości wydawania pieniędzy z inwestycji na konsumpcję, czyli premiuje wydawanie pieniędzy kosztem oszczędzania (bo kapitał inwestycyjny to skumulowane oszczędności). Trzeci skutek, równie groźny, to antagonizowanie samorządów. Zamiast skupić się na potrzebach obywateli, samorządy zajmują się walką między sobą o pieniądze. Tak rodzi się zawiść – nieodłączna siostra biedy, korupcji i bezrobocia, sztandarowych produktów polskiego i międzynarodowego socjalizmu.

Wygrała strategia dziada proszalnego – koncepcja państwa, w którym gloryfikuje się łapę wyciągniętą po jałmużnę, a pogardza się pracą. Trybunał Konstytucyjny może pogratulować sobie znaczącego udziału w tej destrukcji polskiej gospodarki i samorządności. Ciekawe tylko, jak TK odniósłby się do ustawy, która sędziom tegoż Trybunału zabierałaby, poza podatkami, ekstra 20% wynagrodzenia, żeby je rozdać paniom bibliotekarkom w gminach wiejskich. Przypuszczam, że wówczas towarzysze sędziowie mieliby pewne wątpliwości. Solidaryzm (inna nazwa socjalizmu) jest piękną ideą – tym piękniejszą, w im większym stopniu finansowaną z cudzych pieniędzy.

A co by było, gdyby któregoś roku Warszawa, Kraków albo inne duże miasto, odmówiły zapłaty haraczu? Przeciętnego Kowalskiego za niepłacenie podatków może zatrzymać NKWD (ukrywające się pod nazwą urzędu skarbowego, policji itp.), a co aparat władzy radzieckiej zrobi miastu? Rozstrzela radę miejską, posadzi prezydenta na krzesło elektryczne czy zagazuje wszystkich mieszkańców? Może warto spróbować nie zapłacić, bo może tak naprawdę towarzysz premier i towarzysz minister od zabierania szmalu mogą was w dupę pocałować?

Bo pamiętajcie – was wybrali obywatele bezpośrednio! To nie towarzysz przewodniczący partii dał wam miejsce na liście. To my, obywatele gminy, was wybraliśmy. I to naszymi pieniędzmi zarządzacie
.
 
 
 
stopsocjalizmowi.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka