Paweł Budrewicz Paweł Budrewicz
2149
BLOG

Po co komu prawo jazdy?

Paweł Budrewicz Paweł Budrewicz Gospodarka Obserwuj notkę 35
Pozornie odpowiedź jest prosta – żeby jeździć samochodem. Bzdura. Do jeżdżenia samochodem potrzebne są umiejętności kierowcy i jego dobry stan psychofizyczny. Zasrany papierek, nawet w formie plastikowego kartoniku, nie jest potrzebny do jeżdżenia samochodem. No dobra, ktoś powie, ale przecież ten papierek stwierdza właśnie posiadanie umiejętności. To już we wstępie mamy problem, bo to oznacza, że papierek dotyczy tylko 50% wymogów - co ze stanem psychofizycznym?

Ale to też nie tak. Papierek "prawo jazdy" w ogóle nic nie stwierdza. Sięgnijmy do raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2011r. Po przebadaniu danych dotyczących zagrożeń w ruchu drogowym za lata 2000-2010 NIK stwierdził m.in., że 30% wypadków powodują ludzie świeżo po otrzymaniu prawa jazdy. To oni w końcu umieją j
eździć czy nie?

Po co nam w takim razie prawo jazdy?
 

Niedawno znajomy zapytał mnie, co bym zrobił, gdyby odebrano mi prawo jazdy "za punkty". Jak chyba nietrudno się domyślić, odpowiedziałem, że jeździłbym dalej, tyle że bez prawa jazdy. Przecież umiejętności nie stracę, a większości przepisów i tak nie przestrzegam. Inna sprawa, że ich po prostu nie znam. A zresztą, ręka do góry – kto zna? Jadąc samochodem, wystarczy pamiętać o kierunku jazdy, przestrzegać pierwszeństwa przejazdu oraz dostosować prędkość do warunków na drodze. Reszta to biurokracja, czyli zawracanie dupy.

Gdybym nie miał prawa jazdy, jeździłbym pewnie ostrożniej, bo już przy pierwszej kontroli policjant zabroniłby mi dalszej jazdy. A nie zawsze można sobie pozwolić na komfort przesiadki w inny środek lokomocji.


W ogóle nie do końca rozumiem sens posiadania prawa jazdy. Jeśli, zgodnie z nazwą, jest to przejaw aktu władzy, która pozwala mi prowadzić samochód, to przestańmy się oszukiwać, że chodzi o bezpieczeństwo i powiedzmy to sobie wprost – rząd reglamentuje jeżdżenie samochodem. Czemu tak robi? Widocznie lubi kontrolować nawet tak proste kwestie jak poruszanie się automobilem. Co przemawia za tą wersją? Po pierwsze, to rząd wydaje dokument. Po drugie – rząd może go odebrać. Po trzecie – nawet jazda bez dokumentu jest wykroczeniem. Obywatel zatem musi być zawsze gotowy udowodnić, że ma prawo kierować samochodem. Nawet jeśli nie popełnia żadnego wykroczenia, nie powoduje zagrożenia dla innych uczestników ruchu drogowego, musi się okazać dokumentem. To nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem – tu chodzi o kontrolę.


Ostatnie zmiany przepisów jednoznacznie tego dowodzą. Prawo jazdy stanie się towarem jeszcze bardziej reglamentowanym. Trzeba będzie co kilkanaście lat udowodnić lekarzowi, że jest się człowiekiem zdolnym do prowadzenia pojazdów. Oczywiście, zdolność ta będzie sprawdzana w oparciu o kryteria ustalone przez rząd, niekoniecznie w powiązaniu z rzeczywistymi potrzebami w tym zakresie. Jak wyglądają kryteria rządowe, pokazują statystyki wypadków powodowanych przez młodych stażem kierowców. Jeśli dodać do tego, że wprowadzenie lekarza w błąd co do stanu zdrowia będzie przestępstwem, to już mamy obraz totalitarnego rządu, który chce kontrolować wszystko.


Skoro aż 30% jest powodowanych przez kierowców młodych stażem, to znaczy, że dokument prawa jazdy nie stwierdza posiadania umiejętności. Czyli nie jest tak, że ten, kto otrzyma prawo jazdy, będzie jeździł bezpiecznie. Zresztą, śmiem twierdzić, że 99% wypadków spowodowali ludzie, którzy prawo jazdy posiadali. Czy przyczyną wypadku była nadmierna wiara we własne umiejętności, niedostosowanie prędkości do warunków jazdy, czy po prostu błąd, dokument nie ochronił. Prawo jazdy nie zadziałało jak magiczny talizman odwracający złe moce. A dla ofiary wypadku jest to chyba obojętne, czy została potrącona przez osobę bez prawa jazdy, która popełniła błąd, czy przez osobę posiadającą prawo jazdy, która popełniła błąd.


A co by było, gdyby w ogóle zrezygnować z prawa jazdy? Umiesz jeździć? Jedź.


Pozornie byłaby to rewolucja. No jak to? Każdy mógłby wsiąść do samochodu i jechać? A teraz jak jest? Stoi policjant przy każdym pojeździe i sprawdza dokumenty? Jak często zdarzają się kontrole wyrywkowe, niezwiązane z przekroczeniem prędkości czy innym wykroczeniem albo wręcz wypadkiem? Czyli można wsiąść w samochód i jechać, nawet bez prawa jazdy.


Ale zaraz ktoś powie, że przecież kluczową kwestią są umiejętności – po to jest prawo jazdy, aby oddzielić tych, co nie umieją, od tych, co umieją. Piękna teoria. Ciekawe, ilu ludzi wsiada codziennie do samochodu z przekonaniem, że umieją jeździć. Ilu z nich nie umie i powoduje wypadek? W przypadku świeżo upieczonych kierowców – 30%. Sporo, prawda?


Śmiem twierdzić, że gdyby w ogóle zrezygnować z obowiązku posiadania prawa jazdy, liczba wypadków znacznie by spadła. Jeśli nie zakładamy, że większość obywateli to maniakalni psychopatyczni mordercy, to chyba możemy przyjąć, że 95% wypadków było skutkiem błędu, a zaledwie 5% efektem szeroko rozumianych zaburzeń. Skoro tak, to chyba możemy przyjąć, że przeciętny kierowca nie siada za kierownicą po to, żeby zabić siebie albo kogo innego. A cóż, jeśli chce zabić, to chyba brak prawa jazdy nie powstrzyma go przed realizacją tego morderczego zamiaru.


Gdyby nie było prawa jazdy, to znaczna część osób nie miałaby tego bardzo zwodniczego poczucia, że posiadanie dokumentu załatwia temat. Mam prawko – umiem jeździć! Przecież każdy człowiek, który kiedykolwiek w życiu prowadził samochód, doskonale wie, że techniki jazdy nabywa się latami – podobnie jak taktyki jeżdżenia samochodem. A pewna pokora i dystans wobec własnych umiejętności są kluczowe dla bezpiecznej jazdy. Gdyby nie było tego aktu władzy wydania prawa jazdy, większość osób przez długi czas nie czułaby się wystarczająco pewnie za kierownicą, a część pewnie w ogóle by za kierownicą nie usiadła.


Obowiązek posiadania prawa jazdy to wyłącznie akt władzy, który nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem. Gdyby było inaczej, najmniej wypadków popełnialiby ludzie świeżo po otrzymaniu tego drogocennego dokumentu.

stopsocjalizmowi.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka